No witajcie.
Nie spodziewaliście się mnie tak szybko, co? Ja właściwie od opublikowania ostatniego posta się spodziewałam. Czy to oznacza, że wracam? Nie koniecznie, powiedzmy że tak naprawdę nigdy nie odeszłam, po prostu nie pisałam przez 8 miesięcy i może się zdarzy, że nie będę pisać przez kolejne 9 miesięcy, a może jutro wrzucę post pełen zdjęć, bez tekstu. Kto wie.
No i dzisiaj post zdecydowanie bardziej zdjęciowy, bo nie mam pojęcia co powiedzieć. Zdjęć miało być o wiele mniej, kilka zdań i kilka fotek, ale... Wiecie jak to jest, zazwyczaj inaczej niż miało być. Niby dobrze, że lubię swoje zdjęcia, ale kiedy dochodzi do opublikowania ich jest ciężko i kończy się na ym, że nawet jeśli staram się usunąć jak najwięcej i tak zostaje z 50.
Tak czy siak, zaczęło się w sobotę rano jakieś 2 tygodnie temu. W Dolinie Muminków w końcu zawitała wiosna. Emm to znaczy ni stąd ni zowąd pojawiło się ✨słońce✨. Jak dotąd dobrej pogody za bardzo nie było, więc jakże cieplutki i słoneczny dzień musiałam wykorzystać. Ale tym razem nie wychodziłam na łowy do lasu (właściwie później poszłam, ale gdybym miała tutaj dodawać te zdjęcia to byłaby duża przesada), ale zostałam w domu i jeszcze w piżamie zaczęłam robić fotki.
Zaczęłam od suszonych roślinek wiszących nad moim biurkiem. Może nie jest to najlepsze miejsce, zważając na to, że tak właściwie wiszą na drzwiach szafki i kiedy ją otwieram, sypią się na biureczko, ale chociaż cienie fajne. Później wzięłam butelkę, szklanki, tablet, wszystko co odbija światło, pierwszego z brzegu petshopa i zaczęła się zabawa. Naprawdę nie wiem ile ja siedziałam przy tym biurku, w piżamie, pogarbiona, na stosie poduszek, obracając szklanymi przedmiotami, ale chyba było warto.
Ale najlepsze zaczyna się właściwie tutaj. W moje łapki dostały się płyty cd. Już od jakiegoś czasu wisiały na ścianie, ale głupia ja przykleiłam je w miejscu gdzie światło praktycznie nie dochodzi, więc nawet nie wiedziałam jakie świetne efekty dają.
Jak widać... nieźle. Te zdjęcia nawet nie są za bardzo edytowane, a jedyne czego używałam do ich robienia to 2 płyty, butelka i naturalne światło wpadające do pokoju.
Później przykleiłam te płyty w innym miejscu i następnego dnia na lekcjach online towarzyszyły mi tęcze *^*. Teraz mam ochotę obkleić całą ścianę, ale gdzie ja tyle płyt znajdę to nie wiem.
I tutaj by się skończyło gdyby nie to, że kilka dni temu znalazłam kolejne źródło fajnych cieni. Mój kocyko-szaliko-sweter, czy po prostu wielki szal, pod światło wygląda po prostu- no po prostu zobaczcie.
Ogólnie ostatnie dni często słoneczne i prawie codziennie miałam okazje pobawić się płytami, szklankami i wszystkim błyszczącym co wpadło mi w ręce (czego efekty mogliście zobaczyć w relacjach na moim instagramie), światło to jednak coś.
No to teraz chyba wszystko. Mam nadzieję, że zdjątka się wam podobały. Dużo tekstu nie było, ale jeśli zamierzam coś tutaj w ogóle dodawać i nie pisać jednej notki 3 miesiące, tekstu raczej dużo nie będzie. No cóż, do następnego, oby nie za rok. Byee~
...
Dobra, macie jeszcze fajne chmurki.
A to za kulisami. Teraz naprawdę pa 👋
~Karmel
Karmel, Twoja fotografia jest niesamowita!
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że komentowałam już ten post i że były też tu inne komentarze? Czy wpadłam własnie w jakąś pułapkę czasoprzestrzenną czy już nieźle mi coś siada na pamięci/wyobraźni? O jesku, Karmel. >.>
OdpowiedzUsuńPisz! :<
Usuń