sobota, 28 listopada 2020

103. Światłocienie


No witajcie.

Nie spodziewaliście się mnie tak szybko, co? Ja właściwie od opublikowania ostatniego posta się spodziewałam. Czy to oznacza, że wracam? Nie koniecznie, powiedzmy że tak naprawdę nigdy nie odeszłam, po prostu nie pisałam przez 8 miesięcy i może się zdarzy, że nie będę pisać przez kolejne 9 miesięcy, a może jutro wrzucę post pełen zdjęć, bez tekstu. Kto wie.








No i dzisiaj post zdecydowanie bardziej zdjęciowy, bo nie mam pojęcia co powiedzieć. Zdjęć miało być o wiele mniej, kilka zdań i kilka fotek, ale... Wiecie jak to jest, zazwyczaj inaczej niż miało być. Niby dobrze, że lubię swoje zdjęcia, ale kiedy dochodzi do opublikowania ich jest ciężko i kończy się na ym, że nawet jeśli staram się usunąć jak najwięcej i tak zostaje z 50.

Tak czy siak, zaczęło się w sobotę rano jakieś 2 tygodnie temu. W Dolinie Muminków w końcu zawitała wiosna. Emm to znaczy ni stąd ni zowąd pojawiło się ✨słońce✨. Jak dotąd dobrej pogody za bardzo nie było, więc jakże cieplutki i słoneczny dzień musiałam wykorzystać. Ale tym razem nie wychodziłam na łowy do lasu (właściwie później poszłam, ale gdybym miała tutaj dodawać te zdjęcia to byłaby duża przesada), ale zostałam w domu i jeszcze w piżamie zaczęłam robić fotki.







Zaczęłam od suszonych roślinek wiszących nad moim biurkiem. Może nie jest to najlepsze miejsce, zważając na to, że tak właściwie wiszą na drzwiach szafki i kiedy ją otwieram, sypią się na biureczko, ale chociaż cienie fajne. Później wzięłam butelkę, szklanki, tablet, wszystko co odbija światło, pierwszego z brzegu petshopa i zaczęła się zabawa.  Naprawdę nie wiem ile ja siedziałam przy tym biurku, w piżamie, pogarbiona, na stosie poduszek, obracając szklanymi przedmiotami, ale chyba było warto.



Ale najlepsze zaczyna się właściwie tutaj. W moje łapki dostały się płyty cd. Już od jakiegoś czasu wisiały na ścianie, ale głupia ja przykleiłam je w miejscu gdzie światło praktycznie nie dochodzi, więc nawet nie wiedziałam jakie świetne efekty dają.










Jak widać... nieźle. Te zdjęcia nawet nie są za bardzo edytowane, a jedyne czego używałam do ich robienia to 2 płyty, butelka i naturalne światło wpadające do pokoju.
Później przykleiłam te płyty w innym miejscu i następnego dnia na lekcjach online towarzyszyły mi tęcze *^*. Teraz mam ochotę obkleić całą ścianę, ale gdzie ja tyle płyt znajdę to nie wiem.





I tutaj by się skończyło gdyby nie to, że kilka dni temu znalazłam kolejne źródło fajnych cieni. Mój kocyko-szaliko-sweter, czy po prostu wielki szal, pod światło wygląda po prostu- no po prostu zobaczcie. 
Ogólnie ostatnie dni często słoneczne i prawie codziennie miałam okazje pobawić się płytami, szklankami i wszystkim błyszczącym co wpadło mi w ręce (czego efekty mogliście zobaczyć w relacjach na moim instagramie), światło to jednak coś.













No to teraz chyba wszystko. Mam nadzieję, że zdjątka się wam podobały. Dużo tekstu nie było, ale jeśli zamierzam coś tutaj w ogóle dodawać i nie pisać jednej notki 3 miesiące, tekstu raczej dużo nie będzie. No cóż, do następnego, oby nie za rok. Byee~



...
Dobra, macie jeszcze fajne chmurki.






A to za kulisami. Teraz naprawdę pa 👋


~Karmel

sobota, 14 listopada 2020

102. Ja tu tylko zaglądam

 Właśnie przeczytałam z 20 postów Studio parapet i stwierdziłam ŻE MUSZĘ NAPISAĆ. Planowałam zrobić to jutro rano, bo oczy zaczęły mi się kleić, ale jak tylko zgasiłam światło, spać mi się odechciało. Tak więc mamy godzinę 23 a ja leżę w łóżku, ze zgaszonym światłem i piszę na komórce, przyciemnionej do granic możliwości. Cześć to ja Karmel i chyba tylko tu zaglądam.




*Zanim jeszcze zaczniemy, wiadomość do moich rodziców przede wszystkim, osób z klasy, rodziny czy kogokolwiek kto zna mnie osobiście. Było by mi miło gdybyście tego bloga nie czytali, a przynajmniej nie mówili mi o tym, wcale humoru mi to nie poprawia 😊.
~passive agressive Karmel


Ostatni post tutaj pojawił się jakieś pół roku temu, a jak wiadomo ten rok był bardzo… interesujący. Ja jakoś specjalnie go nie przeżyłam, bywały okresy kiedy był to najlepszy czas mojego życia, chciałam nawet napisać, ale coś nie wyszło. Ogólnie to odejście przyszło mi bardzo płynnie. Nie myślałam o blogu, a nawet lpsowy instagram przestał mnie szczególnie interesować. Głównie rysowałam, rysowałam, siedziałam na instagramie, w fandomie Haikyuu, rysowałam, czytałam Muminki, oglądałam tiktoki i hasałam po łąkach. I rysowałam.






Anyways 

Co się działo w ciągu tych 1, 2, 3… 7 miesięcy? Z jednej strony nnic z drugiej strony sporo.

Pamiętam dzień przed zamknięciem szkół. Byłam tą oto szkołą najwyraźniej bardzo zmęczona i potrzebowałam przerwy, więc tego dnia zostałam w domu. I jak widać uniwersum wysłuchało moich błagań i zesłało tą przerwę, cztero miesięczną. Tak więc miałam świetne wyczucie. Nie wiem jak wyglądało ogłaszanie tej strasznej nowiny, czy jakie były reakcje, a także zostawiłam swoje buciki w szatni, co napawało mnie stresem przez kolejne kilka tygodni xd. Jeśli chodzi o nauki zdalne… robiłam tylko to co konieczne. Lekcji na zoomie nie miałam, więc odsyłałam tylko zadania, które tego wymagały i pisałam sprawdziany. Nie jestem przykładną uczennicą, chcę tylko zdać. W sensie jakbym chciała iść na studia to wypada coś umieć i matury dobrze napisać, ale później będę się tym martwić.

Trochę tylko żałuję, że nic nie robiłam z polskiego, i to tak zupełnie nic, bo nic nie trzeba było wysyłać. Mam cały dział, z którego nie przeczytałam ani strony, nie żartuję, i teraz się trochę stresuję na lekcjach, ale w sumie i tak nic bym nie pamiętała.






Na początku kwarantanny byłam wniebowzięta, chciałam nawet napisać na bloga jak miło mi się żyje. Czytanie Muminków na zielonej łące w tle zachodu słońca? No przepraszam ale dla mnie kwarantanna to był raj. Jak się mieszka na wsi (i nie ma potrzeb kontaktów międzyludzkich) to naprawdę można tak żyć. No i była wiosna czyli najlepsza pora roku. Idealna pogoda, idealna długość trawy, ptaszki śpiewają a dni są coraz dłuższe. Tak więc czas ten spędziłam na suszeniu kwiatków i spacerach w nieznane mi rejony (które wcale nie były daleko, po prostu wcześniej nie byłam zbyt aktywna i nie ruszałam się poza ścieżkę do lasu, pola i kawałek jeziora, więc w sumie nie miałam pojęcia jak wyglądają niektóre miejsca wokół mnie).






Później miałam kompletnego doła. Zupełnie bez powodu. Ja już nawet nie pamiętam co to było, ale było mi smutno i nic mi się nie chciało, a zadanie z matematyki, które było chyba moich jedynym obowiązkiem wprawiało mnie w stan,.,, Bliżej nieokreślony.¿?

Tak więc pozwolę sobie to pominąć, bo nie mam pojęcia kiedy, dlaczego ani co, było po prostu chujowo najwyraźniej.








Przyszedł koniec szkoły, poszłam po świadectwa, po spotkaniu z klasą trochę zapragnęłam kontaktu z ludźmi, ale trwało to jakieś 3 dni, później znów się nie przejmowałam. Z nastaniem wakacji nastrój mi się poprawił, więc najwyraźniej to zadanie z matmy wprawiło mnie w tą depresję (ale powiem, że matma to i tak mój ulubiony przedmiot) wcześniej jeszcze robiłam te zdjęcia lps'kom i prawie coś napisałam, ale o tym zapomniałam. W wakacje nie wiem co robiłam? Rysowałam dużo, cały czas, robiłam chyba trochę zdjęć, oglądałam tiktoka i chodziłam nad rzekę robić wieże z kamieni. Niby miałam mnóstwo pomysłów, chciałam wyszywać, zaczęłam robić domek Muminków (który jak pomalowałam na niebiesko, tak stoi, dachu nawet nie zaczęłam robić), miałam mnóstwo dziwnych pomysłów, niewiadomo skąd zainteresowałam się witchcraftem, co minęło mi po tygodniu i zaczęłam robić kolczyki z każdej zawieszki jaką mogłam znaleźć. A no i robiłam zdjęcia robaczkom (nie zdziwcie się jeśli niedługo całkowicie przestanę robić zdjęcia lps i będą tylko żuczki).








Oh god jest prawie pierwsza, powinnam spać

.
.
.
.
.

Nie zgadniecie co. W tym właśnie momencie pisania ↑ poszłam spać. I minął miesiąc. Pisałam to miesiąc temu i dopiero teraz zabrałam się żeby to dokończyć (chociaż bardzo możliwe że znowu o tym zapomnę bo właśnie zaczyna mi się lekcja online). No ale ogólnie to właśnie dlatego przestałam pisać bloga.






Haha nie zgadniecie co, kolejny miesiąc. Nie żartuję, zaczęłam pisać na początku września, a teraz mamy listopad. Tak to u mnie wygląda, mogę napisać 3 strony tekstu w jedną noc, ale zapomnę o tym na następne 2 miesiące (tak samo mam z czytaniem, robieniem domków,… właściwie z wszystkim). Yhh no cóż, zdalne nauczanie znowu się zaczęło, ale póki co mi się podoba, oprócz tego kompletnie przegapiłam jesień i nie mam prawie żadnych zdjęć, mam wielką potrzebę pójść do lumpeksu, ale jak nie ma szkoły to raczej się to nie zdarzy, moja kolekcja kolczyków wynosi chyba z 20 par, a Muminki które pożyczyłam w marcu ciągle u mnie są. Dużo się nie zmieniło. No cóż, nie wiem co miałabym teraz pisać, po prostu stwierdziłam że muszę to w końcu skończyć. I chyba po prostu tu skończę. Chaotycznie jak zawsze.

Nie spodziewajcie się że będę tu częściej pisać, bo tak to właśnie u mnie wygląda. Ale czasami chyba zajrzę, możecie w komentarzach pisać co mnie przez ten czas ominęło :,D… Zayo 👁👅👁!


~Karmel



Zapraszam was na mojego instagrama, nawet jeśli rysunki was nie obchodzą to chociaż się tam udzielam; @littleweaboo, a zdjęcia na @carmellps



Tak właściwie mam tyle zdjęć, z tego pobytu u babci (w tym poście jest tylko małaaa część) i w sumie napisałabym o nich coś więcej więc... No nie zdziwcie się jeśli jednak coś napiszę.

Wiem, że to prawdopodobnie jednodniowe, ale teraz mam ochotę wrócić hah. HAhAh........