poniedziałek, 23 grudnia 2019

99. Wiosennie zimowo jesiennie

Pogoda wiosenna, pora zimowa, zdjęcia jesienne.



Witajcie moi drodzy. Myślę że posty będą raz na miesiąc. Bo nie wiem na jakim etapie życia wy jesteście, ale ja na takim, że miesiąc to dla mnie tydzień. I przeraża mnie fakt, że jestem w liceum już pół roku szkolnego i za drugie tyle będą wakacje. A jakiś tydzień później druga klasa. Jeśli tak na to popatrzeć to chyba dobrze że mamy teraz 4 letnie liceum. W sumie to ciekawe czy gdybym była teraz w 3 gimnazjum moje poczucie czasu też by się tak zmieniło. W sumie w 8 klasie, w grudniu też miałam wrażenie, że to dopiero początek roku. Teraz też tak jest, chociaż jakby pomyśleć to z niektórych przedmiotów nie pisaliśmy jeszcze żadnego sprawdzianu, więc nie jest to chyba bezpodstawne uczucie. Ale teraz jeszcze lepiej! Dzisiaj mamy 14 grudnia [widać jak mi idzie pisanie]. Za 10 dni święta [haha 10... jutro mamy święta, mówiłam coś o poczuciu czasu?]. Przecież to jest tylko 10 dni! Naprawdę nie wiem do czego porównać 10 dni, ale to jest tak KRÓTKO. Przygotowania do świąt nawet się nie zaczęły, większość ludzi nie ma prezentów, a to tylko 10 dni. Jakby okayy wiem, że to brzmi dziwnie, ale 10 dni to są 2 tygodnie szkolne, 10 matematyk, 2 fizyki-. Ja dosłownie w każdy weekend mam wrażenie, że przeniosłam się w czasie i tego tygodnia nie było. Boże, to jest takie przykre. Moje życie sobie leci i nic z niego nie zostaje. Chybawypadałobyplanowaćlepiejswójczas. Ale tak co do tych świąt to serio, wiem, że w ciągu 10 dni naprawdę dużo można zrobić, ale aż ciężko o tym myśleć kiedy w 3 miesiące dla ciebie minęły 3 tygodnie. 



Próbowałam coś jeszcze pisać, ale te rozkminy na temat tego, że na początku grudnia czułam te święta i już chciałam się przygotowywać, ale w sumie nie ma czego przygotowywać i grudzień póki co przebiega zupełnie normalnie, nawet jeśli był już śnieg, mieliśmy w szkole Mikołaja i wgl cały budynek jest ozdobiony, w sumie to z jednej strony wszędzie są świąteczne rzeczy i w internecie i na prawdę, ale jakoś w ogóle tego nie widzę i Jezu to jest jedno zdanie, a ja już nie pamiętam jak się zaczęło.
A no i jeszcze chciałam dodać, że kompletnie nie czuję tego oczekiwania na święta i uważam, że zamiast ferii cały grudzień powinien być wolny, żeby w ogóle poczuć trochę klimatu świat, dziękuję dowidzenia, ten post na prawdę nie ma sensu. Tym bardziej kiedy go czytam.




Okej, okej, nie wiem co wy przed chwilą przeczytaliście, więc nawet nie pytajcie. Nie wiem czemu ciągle chcecie mnie czytać, chociaż kto wie, po tym poście może się to zmienić. A jest to 99 post, więc dla tych wszystkich ludzi, którzy czytają mnie od początku, podziwiam że przeczytaliście 99 notek z moimi dziwnymi rozkminami. Podziwiam też siebie, że to napisałam, chociaż nie wiem czy powinnam. Ludzie wiedzą o mnie zbyt dużo dziwnych rzeczy.

Z racji że następny post to będzie już 100, chciałabym zrobić jakiś special, ale nie wiem co. Mam jakieś tam pomysły, ale są za mało specjalne. Bo o tyle o ile urodziny bloga są co roku, to kolejne 100 postów może nawet nie powstać. Dlatego chcę żeby było to coś serio specjalnego i niewiemco. Więc proszę o wasze propozycje, wszystko co wam przyjdzie do głowy, bo ja jakoś za późno się tym zainteresowałam i moja głowa ni jest w stanie nic wymyślić. Nie no, myślałam o tym od 2 miesięcy, ale po prostu nie ogarniam speciali.





Mimo, że za kilka dni Boże Narodzenie, to za oknem tego nie widać. Już kolejny raz kiedy rano wychodzę do szkoły zastanawiam się czy to aby na pewno grudzień, a nie marzec przypadkiem. Zazwyczaj mimo to jest zimno, ale dzisiaj na prawdę przykładna marcowa pogoda (właśnie stoję w busie i się gotuję w tej zimowej kurtce). Nie żeby przeszkadzała mi moja ulubiona pogoda w roku, ale na święta nie pogardziłabym nawet błotnistym śniegiem. Na początku grudnia była idealna pogoda, a teraz to po prostu nie mogę poczuć świąt. I w sumie to chyba główny powód,  więc nie wiem po co były te wywody na początku. Pewnie je usunę. 

Pisanie z takimi przerwami to nie jest dobry pomysł, bo ciągle gubię wątki. Właściwie to nie wiem o czym ma być ten post, jak zawsze piszę jakieś dziwne rzeczy i marudzę nad brakiem czasu. Tutaj właśnie kończy się to co napisałam te 10 dni temu i mogłam to w sumie dokończyć i od razu dodać. Ale nawet nie wiem o czym pisać, po prostu stwierdziłam, że coś sobie napiszę i później szkoda mi to wyrzucić, bo to zawsze coś. Taka zapchaj dziura.



Coraz bardziej wykruszam się z tego lpsowego światka, ale nie zamierzam go opuszczać. Na pewno nie bloga. Z yt dałam już sobie trochę spokój, to znaczy jeśli będę chciała coś nagrać to nagram, ale bez parcia i robienia bezsensownych vlogów. Chciałabym się bardziej skupić na blogu. I mówię to w poście o szkole i pogodzie... Ale postaram się w końcu zabrać za te moje ambitniejsze pomysły. To chyba będzie moje jedyne postanowienie noworoczne. Chociaż może nie jedyne, przestać marnować czas.
Ale to dziwne, że zaraz będzie 2020.

Szkoda mi tych zdjęć, które już nie załapały się na instagrama, ale nie chce mi się ich też obrabiać.


W sumie to ostatnimi czasy nic tylko chodzę do szkoły, rysuję i oglądam anime. Chodzenie do szkoły i rysowanie się na ogół pokrywało, ale teraz rysuję też dużo w domu. I śmieję się kiedy widzę te wszystkie posty i komiksy artystów, którzy narzekają, że nie mogą się zabrać za rysowanie i nie mają motywacji, a ja narzekam, że za dużo rysuję i się nie uczę ani nie robię nic innego pożytecznego. Może i lepsze to niż oglądanie anime, czego też robię za dużo, ale kiedy wracam do domu, włączam podcast i zaczynam rysować i oczywiście zadanie odrabiam o 21, a mogłabym w tym czasie o chociażby pisać posty. Ale w sumie od kiedy jest już wolne i nie wracam ze szkoły i nie jestem w trakcie słuchania podcastu to tyle nie rysuję xD. Nie wiem co robiłam przez te 3 dni, ale na prawdę mam wrażenie, że nie miałam na to czasu. Nie wiem, nie wiem, ale wczoraj robiłam zdjęcia! Wiem, świetne przejście do tematu. I nie były to takie zdjęcia, że wyszłam na dwór i robiłam zdjęcia na gałązkach, ale wyjęłam lampki, sztuczny śnieg i próbowałam zrobić coś mniej lub bardziej świątecznego. Zresztą mam wrażenie, że nie będę już mogła sobie wychodzić na dwór i robić zdjęć na gałązkach, bo aparat zaczyna dawać znać o swoim wieku. Nie wiem ile już ma, ale chyba z 10 lat. I jest to możliwe bo jak właśnie zobaczyłam jest produkowany od 2009. Tak czy siak, psuje się. Już od jakiegoś czasu problemy z ostrością, (co może być winą obiektywu, ale ciągle tego nie sprawdziłam) a teraz z baterią. rozładował się po jakiejś półgodzinie. A nie nagrywałam, tylko robiłam zdjęcia. Muszę sprawdzić jeszcze raz i odmierzyć czas, ale jest to pewien problem, bo podczas jednej sesji rozładował się 2 razy, więc jeśli poszłabym gdzieś na spacer to dużo bym nie zrobiła. I w sumie to jest aparat mojego taty, ale korzystam z niego głownie ja i moja siostra, więc nwm kto kupiłby nowy xd.
Oh rozpisałam się.



Welll, myślę że możemy zakończyć tego posta. Ostatecznie chyba nie wyszedł tak źle? Może? Już trudno. Jeśli to przeczytaliście to chyba nie było źle, może po prostu obejrzeliście zdjęcia, też dobrze.
Tak czy siak życzę wam jeszcze wesołych świąt i wesołego karpia! Życzę tego w akompaniamencie kolorowych liści i wiosennej pogody za oknem, ale co poradzę. Do napisania!

~yes it's still Karmel

piątek, 8 listopada 2019

98. Bez litości

Pierwszy raz z całkowicie czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie było mnie przez SZKOŁĘ.


No cześć bordóweczki, dawno się nie widzieliśmy. I mean dawno nie widzieliście moich słów na papierze ekranie. Czy po pierwszej linijce muszę coś dodawać? Liceum wchłonęło mnie bez litości. W każdą, ale to dosłownie każdą sobotę myślę sobie; Cojest, prz eci eż sobo ta by ła wczo raj. I zupełnie naprawdę mam wrażenie że tydzień trwa 3 dni. W ciągu których nic nie robię, a jakże. Nie no, jakąś dobę poświęcam na zadania z matmy. NAWET JEŚLI JESTEŚCIE DOBRZY Z MATMY NIE IDŹCIE NA ROZSZERZENIE NIEEERÓBCIE TEGO.



No okay, liceum jak liceum, czego się mogłam spodziewać. Chociaż w sumie to nwm, może przed reformą było lepiej. Od siostry po gimnazjum się nie dowiem bo se skubana poszła do plastyka i nic tam nie robią. Tak czy siak przybywam z odsieczą na tego bloga, którego śmierci tym razem nie zauważyłam i znowu w bardzo randomowym momencie piszę. Na prawdę, ja zawsze zaczynam pisać tak zupełnie z czapy. Cały tydzień się przygotowuję, żeby wszystko było zrobione i żebym mogła spokojnie napisać, a tymczasem mamy piątek, godzinę 20:34, ja nie jadłam kolacji i siedzę w bardzo niewygodnej pozycji ałaaaaaj, już lepiej. No totalnie ja, czy też TOTALNIE KARMEL.




Ten post planuję całkiem krótki i w sumie znowu o niczym, ażeby jak najszybciej pokazać, że żyję. Chociaż w sumie nigdy nic nie wiadomo, może się rozpiszę. Hmmm kiedy to ostatni post był? 2 września. Auć. W sumie to chyba podobnie jak przerwa w wakacje. Nie no krócej. Ale tak czy siak mam wrażenie jakby minął tydzień, jakby ktoś wyrwał 2 kartki z kalendarza i tak z września zrobił się listopad. 




Jak można się domyślić nie załapałam się za bardzo na jesień. A był naprawdę ładny okres kiedy codziennie świeciło słoneczko, było cieplusio i mnóstwo pomarańczowych liści. Nie porobiłam w tym okresie chyba żadnych zdjęć. A chciałam, ale nawet jeśli ciągle było cieplusio, to z dnia na dzień znikały wszystkie kolorowe liście. Tak na przykład chciałam porobić zdjęcia pięknych czerwonych liści aronii. 2 dni później kiedy miałam czas nie było po nich śladu. TwT. Widziałam piękny pomarańczowy las, kiedy do lasu poszłam już za pomarańczowo nie było. No ogólnie to mam trochę zdjęć z tego lasu, ale ciemno było i ani moje małe zdolności, ani mój psujący się aparat sobie nie poradził. W sensie są rozmazane.



Nie udało mi się też porobić żadnych zdjęć z mini dyniami, nie ma na kanale żadnego filmu w halloweenowym klimacie, a lampki w moim pokoju zaświeciły się tylko kilka razy. JA NAPRAWDĘ MAŁO SIĘ UCZĘ, GDZIE JEST MÓJ CZAS? No w sumie zastanówmy się. Rysowałam zdecydowanie za dużo, nawet w domu co robiłam o wiele rzadziej. Czytałam mangę, dużo czytałam tą mangę... Ale nie no, przeczytałam ją w kilka dni, gdzie pozostałe 2 miesiące? Sprzątałam? Perhaps. Robiłam zadania z matmy? PERHAPS. Spędzałam pół dnia na przystanku i dojeździe do domu? PERHAPS. 
No to już wszystko wiemy.



Może jakieś ciekawostki z mojego ostatniego życia z mojego życia ostatnimi czasy? Ihavefrends. Byłam na rajdzie górskim i zostałam babą w kokonie. Pierwszy raz w życiu byłam na czyichś urodzinach urodzinach kogoś z klasy, w tak więcej niż 3 osoby. Spóźniłam się na busa 4 razy.  Wszystko w ciągu pierwszych 2 tygodni szkoły. Zamknęli nam przed-szkolną Biedronkę i robią remont TwT. Ale w sumie wyrwano mi 2 miechy z kalendarza, więc zaraz powinni ją otworzyć Owo. Zaczęłam czytać książki. W sensie jestem w połowie, to sukces. Dostałam moje pierwsze w życiu jedynki. Ale jeszcze żadnej ze sprawdzianu. Polubiłam i znienawidziłam matematykę na raz. W końcu przywiercono mi nad biurkiem śrubę i mogłam powiesić ramkę. To ważny fakt. na dyskotece zgniotłam swój bidon, który kupiłam w Finlandii rok temu i go tam zostawiłam i dopiero w te wakacje go odzyskałam i miałam go 2 miesiące i pękł T_T. Kwiatek na mojej szafce został zamieniony x razy. Ogólnie nasz pokój się okwiecił. Jestem głodna więc czas kończyć tego posta. Jest 21:03 gdyby ktoś był ciekawy ile zajmuje mi pisanie.


Post krótki, chociaż może nie aż tak i bez sensu, ale tak jest zawsze. I w sumie gdybym zaczęła  pisać takie posty 3 miesiące temu nie było by tu tak pusto. Postaram się zacząć. 
Do napisania, kochani czytelnicy, aż się dziwię, że jeszcze to czytacie (chyba pisałam coś podobnego ostatnio). ZAYO~!

Btw dzisiejsze zdjęcia są jeszcze z wakacji. To pokazuje jak dawno nie pisałam.

PS mam nadzieję, że jesienny wygląd się podoba, ale już niedługo planuję zmienić cały motyw, bo ten jest od początku bloga właściwie. no zobaczymy.

poniedziałek, 2 września 2019

97. Powrót do szkoły

Hejo!


*Nigdy nie miałam aż takich problemów z ułożeniem zdjęć w poście*

Z tej strony wasza leniwa klucha, która zaczęła się starać. No i piszę dla was nowego posta. Właśnie siedzę na przystanku i czekam na busa, bo wybieram się na zakupy do pobliskiego miasta. Wybieram się na te zakupy po jakieś przybory szkolne, ale przede wszystkim po ładowarkę. Być może wiecie, że jestem wielkim psujem ładowarek i miałam ich w swoim życiu chyba z 20, ale teraz dodatkowo mam zepsuty telefon. A dokładniej wejście na ładowarkę... Nie wiem do końca co się z nim stało, czy tak było zawsze i po prostu jest dziwaczne i główną winę ponoszą słabe ładowarki, czy może coś się tam złamało czy coś i nie styka... Ale tak czy siak są problemy z ładowaniem. I to duże. Jak dotąd radziłam sobie z moim małym kabelkiem, który musiał być dziwnie zgięty i nie można było korzystać z telefonu podczas ładowania. No, ale do dzisiaj. Rano okazało się, że nic się nie naładowało, po prostu musiało się minimalnie przesunąć i już nie styka. Było 15%, a ja o tym zapomniałam i szybko przeszło do zera. Próbowałam ładować, ale bezskutecznie, bo co chwilę się odłączało. Jest 15 i mam 8% (przynajmniej da się włączyć), ale kartę sim przełożyłam do starego telefonu i na nim też piszę. Teraz mam tylko nadzieję, że nowa ładowarka da radę, bo w przeciwnym razie zostanę z rozładowanym telefonem na przynajmniej 3 dni (moi rodzice dzisiaj wyjechali, więc nawet nie miałabym jak załatwić naprawy). Na szczęście mam jeszcze ten stary telefon... Moją ukochaną Nokie.

Ogólnie to nie jestem już na przystanku, ale w busie i jest tu strasznie gorąco. Mimo, że siedzę tuż za otwartym oknem. Jestem chyba za niska i strumień powietrza pewnie przelatuje tuż nad moją głową.
Nagła zmiana scenerii. Znowu jestem w busie, ale innym i wracam do domu. Więc czas opowiadać co tam kupiłam. Na początku zawitałam do MediaExpert i kupiłam kabelek usb. Jeszcze go nie przetestowałam, ale mam nadzieję, że będzie dobry, bo wzięłam ten droższy xd. Później weszłam do Tesco sprawdzić jakieś fajne przybory szkolne, ale nie znalazłam nic ciekawego. Następny na liście jest mój ukochany sklep plastyczno-fotograficzny. Kupiłam tam kilka zeszytów i zmazik (tak, ciągle piszę piórem) i w sumie żałuję, bo jeśli chodzi o zeszyty to tanio tam nie jest (przekonałam się o tym gdy poszłam do innego papierniczego). *Uwaga, przybywa Karmel z przyszłości* Żałuję tym bardziej dlatego, że żadnego z tych zeszytów nie wykorzystałam. Są za długie .-..

Pierwszy to taki śliczny zeszycik 80-kartkowy z motywemmm um- farby? No to wygląda jak farba. Tak czy siak jest piękny i ma piękne kolorki *^*. A nie mam do czego go użyć TwT.







Następnie 3 zeszyciki z serii Goldie. No ta seria jest śliczna. Szkoda tylko, że znalazłam tylko 80-kartkowe ;v;. W serduszka oddałam siostrze, może jej się przyda, no a reszta czeka.







Jeszcze zeszyt w formacie a4. No też jest całkiem ładny, ale po prostu chciałam mieć jakiś a4, bo dobrze mi się z nich uczy i czasem się taki format do czegoś przydaje. Więc to będzie zeszyt do nauki w domu :p.







Weszłam do Pepco, ale tam też nic mnie nie zainteresowało. Nie znalazłam ani przyborów, ani lampek, ani ramki takiej jaką chciałam :p. Teraz Biedronka. Na początku nie chciałam do niej wchodzić, ale stwierdziłam, że chociaż rzucę okiem, może będzie coś fajnego. I nie zawiodłam się. Kupiłam tam 2 śliczne zeszyty. Chyba najładniejsze z wszystkich 😍.

Na początek to pastelowe cudeńko. O i znowu jest tu ta rozlana farba, no ładny wzór. Dodatkowo na okładce od środka są diamenciki •v•.







Drugi zeszyt, równie ładny. W odcieniach zieleni z listkami. Ano i nie wspomniałam, że oba te zeszyty mają błyszczące elementy, tzn takie odbijające światło...(???)





Ale znalazłam tam także... Markery! W sensie promarkery. Czy może raczej ich podróbki... No wiecie o co chodzi, markery alkoholowe. Już ostatnio słyszałam o promarkerach z Biedronki, ale wtedy nie udało mi się ich zdobyć. W sumie nie wiem czy to te same w innym pudełku, czy jakieś inne... Są bardzo podobne do tych, które widziałam w Empiku, ale są o wiele tańsze. Zestaw 12 markerów kosztował 18 zł, no jak tu się nie skusić? Były też 2 zestawy kolorystyczne, ale wzięłam taki, w którym były jaśniejsze kolory i między innymi kremowe, więc bardziej mi się to przyda so kolorowania tego co ja rysuję (czyt. Tylko i wyłącznie ludzie). Teraz trzeba je tylko przetestować, już nie mogę się doczekać aż wrócę do domu >.<!





Ah no tak, na koniec byłam w jeszcze jednym papierniczym sklepie. Zazwyczaj w nim kupujemy większość zeszytów (i już rozumiem dlaczego, bo jest tanio), ale tym razem poszłam jakoś tak od tyłu, więc tutaj kupiłam tylko 2 zeszyty i mały plan lekcji. Jeden zeszyt jest w linie, ale drugi jest pusty, przez co nie wiem czy mi się przyda (był zbyt śliczny, musiałam go kupić), bo niektórzy nauczyciele nie wymagają gładkiego zeszytu do geometrii... W sumie nawet nie wiem czy w tym roku będzie geometria-.









Markery już przetestowałam i powiem wam, że jestem całkiem zadowolona. Gdyby ktoś miał porównanie z promarkerami to na pewno by się zawiódł, ale ja nigdy z takowych nie korzystałam.  Więc myślę, że jako pierwsze markery, żeby sobie spróbować i nie wydawać na to kupy kasy, są wystarczające. Co prawda niektóre kolory kompletnie nie zgadzają się z tymi na nakrętce i nie ma żadnego odpowiedniego do jasnej skóry, ale jeśli doda się jeszcze kredki to można sobie poradzić. Póki co zrobiłam 2 rysunki, które zawisły w ramce nad moim biurkiem.





*przenosimy się w czasie o nie wiem ile*

Oprócz zeszytów, które teraz kupiłam warto jeszcze wspomnieć o kilku zeszytach, które sama ozdobiłam. Póki co są 3, ale planuję zrobić jeszcze jakieś (jeśli znacie jakieś fajne diy, możecie pisać ↓)


Pierwszy jest zeszyt do angielskiego, w sumie mój ulubiony. Zrobiłam na nim taki trójkąt, metodą, którą znalazłam na Pintereście (przy okazji zapraszam na mój profil, jest tam dużo fajnych tablic). Wystarczy zrobić trójkąt (czy jakikolwiek kształt) z taśmy papierowej, narysować w środku kratkę i odkleić taśmę, dzięki czemu będziemy mieć piękne równiutkie brzegi uvu. No i wyszedł taki zeszyt, minimalistyczny, ale można jeszcze coś dodać wokół. Mi się podoba.


Następny jest zeszyt do religii. Miałam w domu tylko jakiś różowy zeszyt z lalką Barbie, więc po prostu trzeba było to obkleić 😂. Postawiłam znowu na minimalizm, bo w sumie nie miałam pomysłu jak może wyglądać zeszyt do religii. Obkleiłam go fioletowym papierem, a na środku przykleiłam małe skrzydełka i aureolkę 🙈.


Jako wielka fanka Bnha musiałam zrobić taki zeszyt. Zeszyt prawdopodobnie do wosu, bo nie mam dużego wyboru, jeśli chodzi o 32-kartkowy zeszyt w linie. No co ja mogę o nim powiedzieć, jest to wzór, który znajduję się na koszulkach postaci z tego anime. No kto oglądał ten zna.


Jeszcze takie zbiorowe zdjęcie reszty zeszytów. Nie są może najpiękniejsze, ale większości nie kupowałam ja, albo są to jakieś stare z powyrywanymi kartkami. To dlatego, że dopiero wczoraj siostra uświadomiła mnie, że takie grube zeszyty mi się nie przydadzą, tak więc chociażby piękne złote zeszyciki muszą czekać na następny rok 😢. A zamiast tego musiałam szukać jakichś starych zeszytów, albo tego co kupiła moja siostra. Ledwo udało mi się uzbierać wystarczająco i połowa z nich to jakieś starocie z powyrywanymi pierwszymi stronami xD. Ale przynajmniej ekologicznie i ekonomicznie 👌👌.

DodatkOwO jeszcze mój notesik i teczka. Notesów takich używam głównie do zapisywania zadania domowego, mam tam plan lekcji i takie rzeczy. Teczka natomiast jest na przetrzymywanie kartek na kartkówki. Ze starych zeszytów powyrywałam wolne strony i trochę tego się uzbierało, więc po raz kolejny - ekologicznie i ekonomicznie 😂👌.





Teraz do szkoły zostały już tylko 3 dni, a kiedy to czytacie pewnie już się zaczęła, muszę przyznać, że dawno tak bardzo nie chciałam żeby się nie zaczynała. Zazwyczaj pod koniec wakacji zaczyna mi się nudzić, mam tyle postanowień na nowy rok szkolny, nowe piękne przybory, no po prostu mua. Teraz powinno być to spotęgowane bo idę do liceum, nareszcie do nowej szkoły (byłam w jednej szkole przez 9 lat, więccc) i w sumie tak było - zanim jeszcze zaczęły się wakacje xD. Oczekiwałam na nową szkołę z półrocznym wyprzedzeniem xdd. A teraz to już tak nie do końca, chociaż to za kilka dni, znam już wychowawczynię, znam trochę osób z klasy, no i nie chcę mi się. Mam ochotę jeszcze się polenić w domku -,-. A podświadomie pewnie boję się tej zmiany i tęsknię za moją starą głupią szkołą, w której miałam już swoje miejsce, przyjazne stosunki z większością klasy (a resztę w dupie) i rysowałam sobie w kąciku (i to były moje najszczęśliwsze lata, od kiedy siedzę sobie w kąciku i rysuję, więc nie myślcie, że byłam jakimś smutnym wyrzutkiem). No, a teraz całkiem nowa szkoła, chociaż jedno się nie zmieniło - patron szkoły. Przez 12 lat będzie mi patronować Władysław Orkan x,D. No, ale tak czy siak szkoła jest nowa, duża, ludzi w pierwszych klasach jest tyle, ile wszystkich w mojej poprzedniej szkole. Droga zasadniczo nie wydłużyła się aż tak bardzo, jeśli porównamy ile trwa dojście pieszo do starej szkoły, a ile dojechanie busem tutaj 😅. Plan lekcji jest całkiem spoko, tylko raz mamy na pierwszą lekcję (7:30), a najpóźniej kończymy o 16:10. Więc nie jest tak, że siedzimy w szkole do późna, ani też nie musimy codziennie wstawać bardzo wcześnie. A piątek najlepszy, na 10/9 i tylko 5 lekcji 😍.

Mam nadzieję, że jak już szkoła się zacznie to mi się zachce do niej chodzić, a tymczasem cieszmy się ostatnim dniem wakacji uwu. Tak, jasne Karmel, może gdybyś szybciej pisała to pożegnanie miałoby sens. Powodzenia w szkoleee.


Mam nadzieję, że takie nie do końca lpsowe posty wam odpowiadają, po prostu czasem mam coś ciekawego do pokazania, nie związanego z lps :p. Ale mam już w planach kilka postów poświęconych całkowicie LPS uwu. Zresztą nowy nagłówek już trochę zdradza... Bayo!

PS chcę tylko jeszcze powiedzieć coś śmiesznego na koniec. Kilka dni temu Moro zjadła książkę. Władcy pierścieni. Z biblioteki. Ale to było jakieś okropne tłumaczenie, zasłużyło-.